Zawsze gdy zbliżają się Święta,wspominam swoją gwiazdkę w pierwszym moim domu,młoda ,szcześliwa,że ma swoje miejsce na Ziemi,z mężusiem i pięcioletnią córcią.Kiedy ubraliśmy choinkę stwierdziłam że...nie dam firanek.mieszkaliśmy na 3 pietrze kamienicy.Wieczorem z mojego okna łuna kolorowych świateł szła aż do samego dołu...nigdy tego nie zapomnę.A ludzie z pewnością myśleli..biedna,nie stać jej na firanki:):):)a ja byłam taka szczęśliwa....
Na czerwono...tak lubię...
Na parapecie...
Tu pijemy codzienną kawkę,a dzis po południu bede piła z córcią,ktora mnie odwiedzi:)
Dzielna Milenka pomagała pani w ozdabianiu,jak tylko potrafiła,głównie..pozowaniem:)
Wigilię i całe Święta spędzamy zawsze w rodzinnym miescie,ale ja..zostawiam Krakowski dom tak przystrojony,jakby i tu mieli przyjsć goście...